Jest 27 marca 2010 roku. Sanktuarium
Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach. Rozpoczyna się wyjątkowa dla
mnie i pięćdziesięciu innych mężczyzn uroczystość. Biskup pośle nas, abyśmy zanosili
Jezusa Chrystusa do tych, którzy sami nie mogą przyjść do kościoła ze względu
na stan zdrowia. Otrzymamy błogosławieństwo do nadzwyczajnej posługi, której
nie jest godzien żaden człowiek, a możliwa jest jedynie dzięki wielkiej miłości
Pana Jezusa do ludzi.
Chwile oczekiwania wypełnione są wielką
radością, ale i paraliżującym strachem pełnym pokory. Niedowierzanie, że moimi
ludzkimi, niegodnymi dłońmi, będę podawał Ciało Zbawiciela siostrom i braciom w
wierze. Ta posługa uwidacznia, jak Bóg działa przez maluczkich i jak tworzy z
nich narzędzia pomocne do zbawienia wielu.
Nadszedł czas. Po miesiącach przygotowań,
kard. Stanisław Dziwisz, metropolita krakowski, udziela mi błogosławieństwa i
wiesza na szyi Krzyż nadzwyczajnego szafarza Komunii świętej. W sercu odczuwam
odrętwienie powodowane ogromną odpowiedzialnością, ale i wielkie pragnienie
służby dla Stwórcy. Kłębią się myśli, że nie mogę tracić czasu, że chorzy
czekają, chcą przyjmować Komunię Świętą, a ja mogę im przynieść Pana.
Moja pierwsza posługa nadzwyczajnego
szafarza dokonała się parę dni później, w Wielki Czwartek. W kościele
parafialnym, podczas Mszy Świętej, kapłani udzielali Eucharystii pod dwiema
Postaciami. Pamiętam do dziś ten moment, kiedy kapłan poprosił mnie, abym
trzymał kielich z Krwią Pana. Pamiętam jak podnosiłem ten kielich z ołtarza i
pamiętam, jak cały, bez reszty, byłem na nim skupiony. Pamiętam każdy krok,
każdy moment, gdy w moich rękach był Jezus pod postacią wina. Tego przeżycia
nie mogę porównać do żadnego innego.
Dwa dni później, podczas Wigilii
Paschalnej, po raz pierwszy kapłan podał mi puszkę
z Ciałem Pańskim i udzielałem Komunii Świętej. Powtórzyły się wszystkie odczucia. Pamiętam tą puszkę z Ciałem Pana. To na niej byłem całym sobą skupiony i choć wielka ilość osób przyjmowała tego wieczoru Komunię Świętą, to nie pamiętam nikogo z nich, choć pewnie było sporo znajomych. Pan pochłonął mnie całkowicie.
z Ciałem Pańskim i udzielałem Komunii Świętej. Powtórzyły się wszystkie odczucia. Pamiętam tą puszkę z Ciałem Pana. To na niej byłem całym sobą skupiony i choć wielka ilość osób przyjmowała tego wieczoru Komunię Świętą, to nie pamiętam nikogo z nich, choć pewnie było sporo znajomych. Pan pochłonął mnie całkowicie.
Mimo dziesięciu lat, które upływają od
tego wielkiego dnia, podczas których wielokrotnie już byłem posyłany z posługą
do Chorych w domach, szpitalu, czy do posługi podczas Mszy Świętych, moje
odczucia nie zmieniły się. Dziękuję Panu Bogu, że nie wdarła się do mnie
rutyna, czy przyzwyczajenie. Każda posługa jest największym przeżyciem i zawsze
jest tak, jak za pierwszym razem.
Jestem w pełni świadom swojej niegodności.
Po ludzku, pojąć nie mogę, jak człowiek może zanieść Jezusa Chrystusa drugiemu
człowiekowi. Jak niewyobrażalnie wielka jest Miłość Boga, że tak zniża się do
człowieka, aby dać mu Siebie.
Co
dał mi Pan?
Otrzymałem od Pana wielki dar. Widzę i
czuję przez cały czas, jak Jezus w tej posłudze obdarza “głodem” Eucharystii i
jak obdarowuje przeżywaniem Mszy Świętej.
Kolejnym wielkim darem jaki otrzymałem,
jest bezgraniczne zaufanie Jemu. Błogosławieństwo do posługi przyjąłem w
Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i właśnie tutaj, Pan wyrył mi w sercu słowa z
łagiewnickiego obrazu - “Jezu, ufam Tobie”. Mimo wielu problemów, Jezus
przenosi mnie ponad nimi. One nie zniknęły, ale zmieniła się całkowicie perspektywa,
zmienił się cel i wszelkie kłopoty przestały mieć wielkie znaczenie.
Przekonałem się, że jak Jezus zajmie się człowiekiem, jak Mu człowiek na to
pozwoli, to zajmie się hojnie. Taki człowiek otrzyma dużo więcej, niż
potrzebuje.
Największym jednak szczęściem, jakie daje
mi Bóg, to obecność. Dar bycia tak
blisko Jezusa Eucharystycznego, dar przebywania i rozmowy z Nim w drodze do
chorych. Możliwość podążania za Nauczycielem ukrytym w Hostii.
Chwała Panu!
Dziękuję
Bogu i ludziom
Wiem Panie, że Ty nie powołujesz
uzdolnionych, ale uzdalniasz powołanych. Chwała Ci Boże za to, bo w przeciwnym
razie nigdy nie miałbym szans Ci służyć.
Dziękuję Ci Panie za moją żonę Asię, a jej za to, że zgodziła
się, abym Ci służył w tej posłudze.
Dziękuję Ci Jezu za ks. Grzegorza Szewczyka, który jako
proboszcz mojej parafii, przekazał mi Twoje wezwanie i ks. kardynałowi
Stanisławowi Dziwiszowi za błogosławieństwo i za posłanie mnie do posługi
nadzwyczajnego szafarza.
Dzięki Ci Panie składam za te 10 lat.
Rób ze mną co chcesz, ufam Tobie!
Piotr
Kraków, 27 marca 2020 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz