Nowa ewangelizacja to wyłącznie kerygmat. Z jednej strony super, bo to bezdyskusyjnie podstawa naszej wiary i z całą pewnością przez wiele lat był rozmyty w katechizmowej nauce młodzieży. Wydaje mi się jednak, że poszliśmy trochę "po bandzie", bo wspaniałe świadectwa życia świętych, którzy są w tym sposobie ewangelizacji marginalizowani, zostały zastąpione świadectwami ludzi żyjących. Takie zaś świadectwa często mogą przybliżać do Wspólnoty, ale nie mają wiele wspólnego z wiarą. Ludzie pod wpływem wielkich rzeczy, jakie działa Bóg, zaczynają wyznawać "teologię dobrostanu" zapominając o Krzyżu, bez którego nie ma zbawienia.
Usuwa się z pamięci życie wielkich świętych, często męczenników, bo to nie jest teraz modne. Wydaje mi się wręcz, że np. Sługa Boży ks. Dolindo Ruotolo nadal nie został wyniesiony na ołtarze właśnie dlatego - Jego życie gryzie się z oczekiwaniami.
Ilu jest ludzi wierzących? Ilu jest takich ludzi, którzy pozostaną przy Panu mimo tego, że nie otrzymają tego o co proszą? Mimo tego, że nie zobaczą cudu?
Ilu jest takich, którzy całkowicie szczerze i bez jakiegokolwiek "ale", powiedzą: Jezu, rób ze mną co chcesz? Jezu ufam Tobie!? Wiem, że Twój plan na moje życie jest znacznie lepszy, niż moje głupie pomysły...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz